Turystyka górska — drapanie się tam, gdzie nie swędzi

Eucharystia i chodzenie po górach mają bardzo wiele wspólnego. I tu i tu, żeby dotrzeć do celu, trzeba odrzucić zdrowy rozsądek.

Taka była myśl przewodnia homilii o. Marcina Drąga na wysokości ok. 1900 m n.p.m. tuż obok czarnego szlaku wiodącego z Hali Gąsienicowej na Świnicką Przełęcz.

Pomysł chodzenia po górach jest w ogóle absurdalny. Zmęczy się człowiek, spoci, być może dozna jakiejś kontuzji, naciągnie jakiś mięsień, uderzy się albo podrapie o ostrą skałę… I po co? Dla widoków? Takich jak poniżej na przykład…

DSC_0280

Świstówka Roztocka, gdyby ktoś nie poznał…

Wiadomo, jak pogoda się uda to i widoki są przepiękne. Ale jak nie, to co? Nie iść? Zostać w Zakopanym i zostawić całą wypłatę na Krupówkach w zamian za kiczowatą ciupagę z napisem „Tatry 2015” i podrabiane oscypki z krowiego mleka? A może skorzystać, że właśnie w Zakopanem jest największy Reserved w Polsce? (Tak było rok temu, jeśli coś się zmieniło, to przepraszam.)

Oczywiście, że nie! Tatry są cudowne także we mgle. Albo i ulewie! Jedyne co trzeba zrobić, to odrzucić zdrowy rozsądek…

Trzeba odrzucić zdrowy rozsądek. Nikt rozsądny przy prognozach burzy nie pchałby się na Giewont. Nikt rozsądny nie szedłby dalej widząc jak leje i słysząc gdzieś w oddali grzmoty. Nikt rozsądny nie ufałby, że po wyjściu w wyższe partie pogoda będzie bardziej sprzyjająca…

Trzeba CAŁKOWICIE odrzucić zdrowy rozsądek. Bo nikt rozsądny nie łaziłby po chwilami gładkich skałach jako jedyną ochronę przed upadkiem w przepaść mając kawałek łańcucha przybitego gwoździem do skał. Trzeba być niespełna rozumu, żeby nie zawrócić gdy zaczyna padać deszcz i trasa staje się jeszcze bardziej śliska…

Trzeba odrzucić rozsądek. I uwierzyć. Uwierzyć w siebie, w swoje siły, swoje umiejętności, swoją silną wolę. Gdy nadchodzi kryzys trzeba zebrać się do kupy i osiągnąć wyznaczony cel.
Bo satysfakcja, gdy stoi się na jednym z najmniej osiągalnych szczytów w Polsce, na który weszło się na własnych nogach, mimo porywistego wiatru i śniegu (śnieg we wrześniu — rewelacja :D), jest nieporównywalna z niczym!

DSC_0418

Ale w odrzucaniu rozsądku też trzeba zachować rozsądek [sic!]. Mitycznych Szpilek na Giewoncie co prawda nie widziałem, ale para w adidaskach, wspinająca się na Świnicę, zjeżyła włos na karku. Na szczęście zachowali resztki rozumu, bo zawrócili gdy warunki się zepsuły. Ale nawet wtedy, z gołymi rękami i na gładkich podeszwach butów, musieli przejść chociażby przez Żleb Blatona, mokry i zimny…

Albo dziewczyna z lękiem wysokości schodząca ze Szpiglasowej Przełęczy. Trasa nie jest trudna, łańcuchy zdają się być tam tylko ze względu na popularność tego szlaku, łączącego Dolinę Pięciu Stawów Polskich z Morskim Okiem. Ekspozycja mała, takież więc i ryzyko ataku paniki. Trudno mi więc uwierzyć, żeby o swojej paraliżującej akrofobii dowiedziała się dopiero tam. A nawet jeżeli, to czemu nie zawróciła? Czemu facet, który z nią szedł i próbował dodać otuchy, nie zadecydował o zmianie planu, zawróceniu i udaniu się ceprostradą do Moka…?!

Bądźmy rozsądni w nierozsądku!!!

Przygody! To znaczy: nieprzyjemności, zburzony spokój, brak wygód… Przez takie rzeczy można się spóźnić na obiad!

Trudno się nie zgodzić z Bilbem. Przygody są bardzo nieprzyjemne. Żeby iść w góry trzeba wcześnie wstać, wziąć prowiant i dodatkową sztukę odzieży, jakby się pogoda zepsuła. W górach można zmarznąć i zawsze człowiek jest mokry — albo od deszczu, albo od potu. Po całym dniu człowiek ma tylko ochotę paść na łóżko, zostać przez kogoś wymasowany i zasnąć, obiecując sobie, że to ostatni dzień w górach.

Ale następnego dnia wstaje i wyrusza na jeszcze dłuższą, jeszcze trudniejszą, jeszcze bardziej męczącą trasę. Bo nigdzie kanapka z serem nie smakuje tak dobrze jak powyżej 2000 m n.p.m…

Bo tylko odrzuciwszy zdrowy rozsądek możemy zdobywać szczyty. Zarówno te fizyczne, jak i ten najważniejszy — zjednoczenie z Chrystusem w Eucharystii.

A droga wiedzie w przód i w przód
Chociaż zaczęła się tuż za progiem –
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią – tak jak mogę…
Skorymi stopy za nią w ślad –
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł…
A potem dokąd? – rzec nie mogę…

Niebiańska Liturgia Świętego Baranka..?

Wspomnienie św. Klary, dziewicy
11 sierpnia 2015
Bazylika św. Franciszka z Asyżu w Krakowie
godz. 19:00
Zwykła recytowana msza wieczorna

A jednak nie taka zwykła. Bo otwiera oczy…

Przy ołtarzu dwóch celebransów i dwóch mężczyzn posługujących w albach. Poza tym w bazylice jakieś 20 osób, z czego kilka prawdopodobnie tylko w kolejce do konfesjonału.
Msza recytowana w całości, nawet psalm tylko odczytany, a Alleluja pominięte, zgodnie z przepisami:

Jeśli nie śpiewa się Alleluja lub wersetu przed Ewangelią, można je opuścić.
(OWMR 63.)

Na pierwszy rzut oka wyróżniała się może tylko tym, że główny celebrans uśmiechał się i mówił bardzo łagodnym głosem.

A może to właśnie to sprawiła jak niezwykła w odbiorze była. Każde pozdrowienie „Pan z Wami” rzeczywiście było życzeniem, aby Pan nas nigdy nie opuszczał. Wezwanie „Módlmy się” było prawdziwą zachętą aby włączyć się w kapłaństwo Chrystusa. „Pokój Pański niech zawsze będzie z Wami” tak pełne miłości ojcowskiej…

I widać było wiarę tych kapłanów. Wpatrzeni w unoszone podczas konsekracji Święte Postaci, świadomi tego jak niegodnym jest kapłan bycia Alter Christus, z wielką czcią odnosząc się do swego Mistrza i Pana, który przyjął formę kruchego, delikatnego opłatka.

Mocą z nieba ta skromna celebracja stała się Ucztą przed Tronem Baranka, sam Bóg zszedł na ziemię aby nas sobą karmić.
Była tak uroczysta, jakby celebrowana była jako papieska Msza Pontyfikalna w Nadzwyczajnej Formie Rytu.

Ale łatwo jest wpaść w zastawioną tu pułapkę.
Bo Król schodzi na świat nie tylko podczas tak pełnych wiary i czci Eucharystii. Schodzi też i uświęca wybełkotaną przez starego wiejskiego proboszcza mszę, odprawioną z pamięci z pomylonymi tekstami. Uświęca każdą z odprawianych co pół godziny porannych mszy w Bazylice Mariackiej. I uświęca nawet niegodziwie odprawianą z lenistwa na byle stoliku w jadalni przez kapłana niewierzącego w to co czyni.

Bo Chrystus tak nas kocha, że oddaje nam się w całości bezbronny w kawałku chleba…

9_Baridon_Fig_38

Nants’ngonyama bakithi baba, sithi hu ngonyama…

Król Lew jest cudowny!!!
Simba na ekranie przeżywa cały proces dorastania, krok po kroku.

Wszystko zaczyna się oczywiście od narodzin, ale ważniejsze jest to co jest trochę dalej — „Strasznie już być tym królem chcę!”. Marzenia, plany, oczekiwania… I pierwsza miłość. Jeszcze nieśmiała, dziecinna…

Zranienie i ból. Nie dość, że został oszukany przez jednego z najbliższych, to przeżywa straszną tragedię. I robi to, co zwykle robi się w takich sytuacjach. Ucieka…

Trafia w końcu do miejsca, gdzie powinno być dobrze. Timon i Pumba roztaczają nad nim swą opiekę, pokazując, że banicja nie jest taka zła. I uczą go pozornie dobrej rzeczy, żeby się nie martwić. Tylko, że niemartwiąc się zatraca siebie. Lew, który zamiast zjeść surykatkę i guźca, zaprzyjaźnia się z nimi?! Absurd! I je robaki i owoce. Król Zwierząt objadający się obrzydliwymi robalami…

I wtedy pojawia się Nala, ucieleśnienie dawnych marzeń, planów… Lecz i odpowiedzialności. Tej, przed którą strach spowodował ucieczkę i porzucenie swojej tożsamości.

Jednak Rafiki osiąga coś niemożliwego, przekonuje Simbę, aby zmierzył się ze swoim przeznaczeniem. Wizja ojca na niebie mówi o tym nawet wprost. :)

Walka ze Skazą pokazuje jak trudno jest powrócić do swojej tożsamości, roli przewidzianej przez Stwórcę. Nagle wybucha pożar wywołany przez piorun, który tylko wzmaga i tak wielki strach. Porażka jest blisko, ale walcząc do końca zostaje się zwycięzcą.
Piękne jest to, że Simba nie musi czynić zła aby wygrać. On tylko zrzuca Skazę z Lwiej Skały, miejsca, które przynależy się prawowitemu władcy, nie tyranowi. Skaza ponosi śmierć z rąk hien, zła, które sam wywołał. Bo dokonane uczynki zawsze zwracają nam się z nawiązką. Za dobre ponosimy wielką nagrode, lecz kara za złe jest równie wielka…

I spada deszcz. Deszcz gaszący ogień niebezpieczeństwa. Deszcz zmywający całą krew przelaną przez Skazę. A król obejmuje swoje królestwo. Marzenia z dzieciństwa urzeczywistniają się.

Lecz życie tu się nie kończy, ostatnia scena jest przecież kalką pierwszej. Ukazanie nowonarodzonej Kiary poddanym zamyka i otwiera równocześnie odwieczny Krąg Życia…


Ten tekst nie ma tytułu nawiązującego do serii o mężczyznach, mimo że go uzupełnia. Bo żeby z chłopca stać się mężczyzną droga jest tylko jedna. Przez pokonanie swego strachu i przyjęcie swojej roli…

Mężczyzna to nie siusiumajtek cz.3

Mężczyzna nie jest stworzony do tkwienia w czterech ścianach.
Jest wtedy jak lew w klatce. (Nie wiem czemu te lwy mi się tak wciąż nasuwają…) Simba jest idealną tego reprezentacją.

Nikt nie powie „Zrób to!”
Nikt nie powie „Zmykaj!”
Nikt nie powie „Przestań!”
Nikt nie powie „Czekaj!”
Wreszcie mogę iść, gdzie chcę.
Wreszcie nikt nie wtrąca się!
(TU cała scena.)

Jego automatyczną reakcją na próbę umieszczenia w jakichś ramach jest bunt. Zresztą okoliczności tej rozmowy też są dość znaczące, wraz z Nalą próbuje wymknąć się Zazu i pójść zobaczyć cmentarz słoni. Swoją drogą zawsze mnie to zastanawiało, czy to znaczy, że słonie u kresu swych dni udawały się w jedno konkretne miejsce żeby umrzeć? Trochę creepy…

Przygoda i ryzyko. To kręci mężczyznę. Szybka jazda, wspinaczka, poznawanie nowych miejsc. Właśnie, eksploracja. Magellan zaryzykował, że spadnie z krawędzi świata bo chciał zobaczyć czy rzeczywiście ziemia jest okrągła. Wcześniej Kolumb podjął to ryzyko, żeby znaleźć krótszą drogę do Indii.
Po co wchodzić na Mount Everest? Przecież w tych warunkach nie da się żyć, nikt tam nigdy nic nie zbuduje etc. Od 1904 roku, kiedy po raz pierwszy Dalajlama wydał Brytyjczykom zgodę na próbę zdobycia szczytu, przez 1921 kiedy pierwsza brytyjska wyprawa wyruszyła, do 29 maja 1953 r., kiedy w końcu Szczyt Świata został zdobyty, minęło prawie 50 lat! W międzyczasie wielu podróżników zginęło, wielu cudem przeżyło, tracąc jednak kończyny w wyniku odmrożeń. Nie można tego nazwać inaczej jak tylko wystawianiem się na śmiertelne niebezpieczeństwo dla własnej satysfakcji.
Swoją drogą, wiecie, że pierwszą europejką, i trzecią kobietą na świecie, na szczycie Czomolungmy, 16 października 1978 [sic!], była Polka, Wanda Rutkiewicz? A półtora roku później Andrzej Zawada, Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki jako pierwsi weszli na Mount Everest zimą. Swoja drogą, Rutkiewicz 23 czerwca 1986 jako pierwsza kobieta zdobyła K2.

Mount Everest jest symbolem, najwyższe miejsce na jakie człowiek może wejść na własnych nogach. Po pokonaniu wielu przeciwności, zwłaszcza tych swoich wewnętrznych barier i poczucia słabości, w sposób iście nadludzki zdobywasz Szczyt Świata. Mało jest rzeczy, z którymi mogłoby się to równać…

A bieguny? Na chłopski rozum to też nie ma sensu. Iść tyle czasu w śnieżycy, w jednolitym i nudnym krajobrazie po to, żeby być pierwszym człowiekiem w punkcie który człowiek nazwał ważnym. Szczyty gór wyznaczyła przynajmniej natura, bieguny człowiek oznaczył sobie sam…

A gdy bracia Wright zdobyli powietrze, Peary i Amundsen bieguny, odpowiednio północny i południowy, Hillary i Tenzig Mount Everest a Piccard w swoim batyskafie dno oceanu, nadszedł czas na coś absurdalnego. Kosmos.
Sputnik 1 w 1957, Łajka w tymże samym roku, Biełka i Striełka w 1960, Jurij Gagarin w 1961, Walentyna Tierieszkowa w 1963, spacer kosmiczny Aleksieja Leonowa w 1965, Apollo 11 w 1969, stacja Salut 1 w 1971, stacja Skylab 1973-1979, początek programu Voyager w 1977, stacja Mir 1986-2001, Pathfinder w 1996, Dennis Tito – pierwszy turysta kosmiczny w 2001 i w końcu Voyager 1 w 2012, jako pierwszy obiekt z Ziemi poza Układem Słonecznym.

sky

To pragnienie odkrywania jest w każdym. Dzieci uczą się chodzić, bo chcą wiedzieć co jest krok dalej, niż mama kiedykolwiek zaniosła. Próbują jak wszystko smakuje, jak pachnie, jakie jest w dotyku.
Dzieci o wszystko pytają, bo są ciekawe. A największą krzywdą jaką się im robi jest „Nie pytaj! Nie gadaj! Nie idź tam! Nie biegaj! Nie skacz! Nie jedz! Nie dotykaj! Nie wąchaj! Siedź na tyłku! Nie rozmawiaj z tamtym dzieckiem! Nie baw się z nim! etc., etc., etc…” Homo Sapiens przestaje być Sapiens, bo dorosłe osobniki z tym walczą.

Czemu jesteśmy tak sfrustrowanym społeczeństwem? Bo siedzimy w biurach. Wciśnięci w garnitury, garsonki, zamknięci w ramy godzin pracy, etatów, dniówek, ograniczeni przez cztery ściany, podłogę i sufit, znający tylko sztuczne światło i sterylne powietrze z klimatyzatora.
Wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby tak wyglądały jedynie godziny pracy. Ale odpoczynek wygląda podobnie. Kanapa, telewizor, chipsy, piwo albo komputer, facebook, strzelanka albo, o zgrozo, odpisywanie na służbowe maile czy inna praca… Wojownik–myśliwy, pragnący przygody, dla własnego zdrowia psychicznego powinien na weekend wyjechać z miasta! Na wieś, gdzie skosi trawę, przekopie ogródek, zbierze jabłka albo zetnie samosiejki prowadzące wieczną inwazję. Albo w góry, żeby pokonując własne słabości zdobyć jakiś szczyt. A nawet jeśli zostanie w swoim domu, to powinien zająć się remontem, pojeździć z synem na rowerze albo wziąć żonę na spacer.

Gdy ogląda się filmy przyrodnicze, lwy są tam dostojne, kroczą z wypiętą piersią i wysoko uniesionym nosem strosząc grzywę. A lew w zoo zwykle leży bojąc się nawet spojrzeć człowiekowi w oczy. Nie czyńmy ze swojego życia takiej klatki dla naszego wewnętrznego lwa! Nie zdobędziemy jako pierwsi bieguna, nie wynajdziemy samolotu, raczej też nie polecimy w Kosmos. Ale wychodząc ze swojej klatki możemy odkryć coś dużo cenniejszego – swoją tożsamość.

cdn…

Mężczyzna to nie siusiumajtek cz.2

Mężczyzna to wojownik i myśliwy.

Od najmłodszych lat dzieci przygotowują się do swoich wrodzonych ról. Dziewczynki opiekują się lalkami, organizują herbatki dla księżniczek, gotują, ozdabiają kwiatkami i kamyczkami dom zaaranżowany w kącie ogrodu etc. Chłopcy zaś od zawsze chcą toczyć wojny i polować. Uwielbiają się ścigać, pojedynkują się na kije, siłują się na rękę, łapią żaby i koniki polne, rzucają kamieniami do celu, z roweru robią konia, z długiego patyka kopię i urządzają turniej rycerski albo układają pola bitew z żołnierzyków i odtwarzają historyczne wojny, albo tworzą swoje własne. A szczególnym uwielbieniem chłopcy obdarzają pistolety.

Umiłowanie do broni palnej jest tak głęboko zakorzenione, że chłopiec pistolet zrobi ze wszystkiego. Nawet jeśli rodzice chcą zapobiec rozwojowi brutalności u swojego syna i nie chcą kupować mu na odpustach karabinów, pistoletów i innych narzędzi zagłądy, ten i tak zaaranżuje sobie coś do strzelania. Mniej twórczy weźmie zagięty patyk, trochę bardziej twórczy pozgina drut, a najbardziej twórczy zbuduje sobie z klocków lego, albo w tajemnicy przed tatą, korzystając z jego narzędzi, zrobi sobie z drewna. Ale każdy chłopiec chce strzelać do kolegów.
Czy to oznacza, że całe społeczeństwo jest spaczone przez wojny toczące się w XX wieku i wychowane w kulturze brutalności? Nie. W naturze mężczyzny, jako samca, jest zdobywanie nowego terytorium dla swojego stada, obrona posiadanego, zdobywanie pożywienia… Tak jak małe lwiątka gryzą się dla zabawy i tarmoszą, tak mali ludzie biją się i strzelają z patyka.

Nie oznacza to oczywiście, że moim zdaniem kobieta ma siedzieć w domu i być kwoką. Dziewczynki też przecież nieraz chodzą po drzewach, często biegają szybciej niż chłopcy, biją się lepiej niż oni. Znowu przychodzi mi do głowy lew. Lwica też musi polować albo chronić zębami swoje lwiątka przed samcami albo innymi drapieżnikami. Ale potem delikatnie bierze swoje dziecko w zęby, odwraca na plecy i wylizuje dokładnie od ogona do pyszczka.

Mountain View

Ten wojownik nigdy z mężczyzny nie wychodzi. W korporacjach, w ramach zabawy integracyjnej, organizuje się mecze paintball, sklepy ze sprzętem do ASG uginają się od towaru, więc musi być popyt na „zabawkowe pistolety dla dorosłych”, bractwa rycerskie wyrastają jak grzyby po deszczu, bo mężczyźni podświadomie tęsknią do wojskowej dyscypliny, do stawania z wrogiem oko w oko, chcą być jak wojska Jagiełły pod Grunwaldem. Wiatrówki cieszą się wielkim powodzeniem, nie tylko dlatego, że wiele osób strzela z nich do szpaków wyjadających czereśnie, chociaż przecież i to potwierdza tezę o ochronie własnego terytorium. Chodzi o to, by móc wziąć do ręki chociaż namiastkę broni.

Pamiętam uczucia jakie mi towarzyszyły gdy w Kanadzie, (gdzie jest to zgodne z prawem), wziąłem do ręki wojskowy karabin używany do polowań, załadowałem go, przyklęknąłem, przyłożyłem do ramienia, przez mechaniczne przyrządy wymierzyłem w puszkę oddaloną o kilkadziesiąt metrów, wstrzymałem oddech, pociągnąłem za spust i szybkim ruchem przeładowałem usuwając z komory gorącą łuskę, żeby nie przegrzać broni. Nieważne, że wystrzeliwszy dziesięć pocisków trafiłem może dwa razy. Nie o trafienie tu chodzi. Strzelałem tylko do puszki po konserwie mięsnej albo groszku, ale czując odrzut, słysząc huk wystrzału, skupiając całą swą uwagę na tym strzale, całe ciało angażując w zwiększenie precyzji, czułem się jakbym strzelał do lwa zagrażającego mojej rodzinie. Jak Staś Tarkowski ze swoim sztucerem.

Czemu gry typu Counter-Strike, Battlefield, Team Fortress, Quake cieszą się takim powodzeniem? Bo dla wojownika nie ma nic cudowniejszego niż stanąć na przeciw rywala, z przyjaciółmi u boku i z karabinem w ręce, żeby w kontrolowanych, bezpiecznych warunkach sprawdzić kto jest lepszy.

cdn…

Mężczyzna to nie siusiumajtek cz.1

Chcesz być mężczyzną? To bądź mężczyzną!

Bóg stwarzając świat stworzył mężczyznę i niewiastę. Oboje stworzył na swoje podobieństwo, a skoro sam nie ma ciała, to jedyne czym mężczyzna i kobieta w tym podobieństwie mogą się różnić jest wnętrze. Tak, mężczyzna musi być troskliwy, miły, uprzejmy, dobrze wychowany, kulturalny… Powinien umieć o siebie zadbać, przyszyć guzik, wyprasować koszulę, zawiązać krawat. Musi mieć obcięte, czyste paznokcie, włosy i zarost względnie uporządkowane i wiele, wiele innych…
Ale jest też mężczyzną. Musi też być twardy, czasem oschły. Musi się czasem napić, przekląć gdy uderzy się młotkiem w palec podczas wbijania gwoździ. Albo jak jakiś palant wpakuje mu się przed maskę, a potem zablokuje skrzyżowanie, bo mu stary rzęch zdechnie na światłach, wtedy też musi mieć prawo wyrazić swe niezadowolenie.

W Kościele wymagania są jeszcze większe. Tam mężczyzna musi być jak baranek. Nie może brać do ust alkoholu, nie może palić, nie wolno mu się kłócić z żoną, musi uśmiechać się do sąsiada nawet kiedy ten wyrzuca mu na trawnik swoje chwasty, albo do współuczestnika ruchu drogowego, który uczestniczy w nim w sposób nieodpowiedni. Wraz z żoną i całym moherowym kółkiem różańcowym musi w powadze i spokoju słuchać kazań młodego niedoświadczonego wikarego. Kazań, które wziął z książki pt. „Zbiór kazań na wszystkie niedziele Roku Liturgicznego”. Kazań napisanych przez wybitnego biblistę, których ten biedny młody prosty kapłan pochodzący z małej góralskiej wioski nie w ząb nie rozumie. (A co powiedzieć mają wierni, którzy muszą tego słuchać, a nie mają za sobą sześciu lat formacji seminaryjnej…) I nie może taki biedny mężczyzna pójść do tego wikarego, w podobnym wieku jak on, i powiedzieć mu kulturalnie, acz stanowczo „Słuchaj chłopie! Weź zacznij gadać krótko i na temat. Te twoje eschatologiczne wykłady nikomu nic nie dają, a tylko odpychają od Kościoła”. Nie, on musi tego w spokoju słuchać, bo „tak postąpiłby Jezus”…

Tylko, że Jezus by tak nie postąpił!!!
Nie bez powodu św. Jan w Apokalipsie nazywa go Lwem Judy (Ap 5,5), a kilka rozdziałów dalej pisze:

Potem ujrzałem niebo otwarte:
a oto – biały koń,
a Ten, co na nim siedzi, zwany Wiernym i Prawdziwym,
oto sprawiedliwie sądzi i walczy.
Oczy Jego jak płomień ognia, a wiele diademów na Jego głowie.
Ma wypisane imię, którego nikt nie zna prócz Niego.
Odziany jest w szatę we krwi skąpaną, a imię Jego nazwano: Słowo Boga.
A wojska, które są w niebie, towarzyszyły Mu na białych koniach – wszyscy odziani w biały, czysty bisior.
A z Jego ust wychodzi ostry miecz, by nim uderzyć narody:
On paść je będzie rózgą żelazną
i On wyciska tłocznię wina zapalczywego gniewu Wszechmogącego Boga.
A na szacie i na biodrze swym ma wypisane imię: KRÓL KRÓLÓW I PAN PANÓW. (Ap 19, 11-16)

Czy ktoś tak opisany może być uznany za wzór bierności? Czy ten Chrystus, który ukręcił sobie bicz ze sznurków i poprzepędzał handlarzy ze świątyni, może dawać wzór, żeby odrzucić swoją męską siłę i temperament i pozwolić się dziać w Kościele wszystkiemu co się dzieje?

cdn…

chrystus-zwyciezcaikona Chrystusa Zwycięzcy, napisana specjalnie na 28 Franciszkańskie Spotkanie Młodych, ktorego tematem było właśnie „Zwycięstwo”