Turystyka górska — drapanie się tam, gdzie nie swędzi

Eucharystia i chodzenie po górach mają bardzo wiele wspólnego. I tu i tu, żeby dotrzeć do celu, trzeba odrzucić zdrowy rozsądek.

Taka była myśl przewodnia homilii o. Marcina Drąga na wysokości ok. 1900 m n.p.m. tuż obok czarnego szlaku wiodącego z Hali Gąsienicowej na Świnicką Przełęcz.

Pomysł chodzenia po górach jest w ogóle absurdalny. Zmęczy się człowiek, spoci, być może dozna jakiejś kontuzji, naciągnie jakiś mięsień, uderzy się albo podrapie o ostrą skałę… I po co? Dla widoków? Takich jak poniżej na przykład…

DSC_0280

Świstówka Roztocka, gdyby ktoś nie poznał…

Wiadomo, jak pogoda się uda to i widoki są przepiękne. Ale jak nie, to co? Nie iść? Zostać w Zakopanym i zostawić całą wypłatę na Krupówkach w zamian za kiczowatą ciupagę z napisem „Tatry 2015” i podrabiane oscypki z krowiego mleka? A może skorzystać, że właśnie w Zakopanem jest największy Reserved w Polsce? (Tak było rok temu, jeśli coś się zmieniło, to przepraszam.)

Oczywiście, że nie! Tatry są cudowne także we mgle. Albo i ulewie! Jedyne co trzeba zrobić, to odrzucić zdrowy rozsądek…

Trzeba odrzucić zdrowy rozsądek. Nikt rozsądny przy prognozach burzy nie pchałby się na Giewont. Nikt rozsądny nie szedłby dalej widząc jak leje i słysząc gdzieś w oddali grzmoty. Nikt rozsądny nie ufałby, że po wyjściu w wyższe partie pogoda będzie bardziej sprzyjająca…

Trzeba CAŁKOWICIE odrzucić zdrowy rozsądek. Bo nikt rozsądny nie łaziłby po chwilami gładkich skałach jako jedyną ochronę przed upadkiem w przepaść mając kawałek łańcucha przybitego gwoździem do skał. Trzeba być niespełna rozumu, żeby nie zawrócić gdy zaczyna padać deszcz i trasa staje się jeszcze bardziej śliska…

Trzeba odrzucić rozsądek. I uwierzyć. Uwierzyć w siebie, w swoje siły, swoje umiejętności, swoją silną wolę. Gdy nadchodzi kryzys trzeba zebrać się do kupy i osiągnąć wyznaczony cel.
Bo satysfakcja, gdy stoi się na jednym z najmniej osiągalnych szczytów w Polsce, na który weszło się na własnych nogach, mimo porywistego wiatru i śniegu (śnieg we wrześniu — rewelacja :D), jest nieporównywalna z niczym!

DSC_0418

Ale w odrzucaniu rozsądku też trzeba zachować rozsądek [sic!]. Mitycznych Szpilek na Giewoncie co prawda nie widziałem, ale para w adidaskach, wspinająca się na Świnicę, zjeżyła włos na karku. Na szczęście zachowali resztki rozumu, bo zawrócili gdy warunki się zepsuły. Ale nawet wtedy, z gołymi rękami i na gładkich podeszwach butów, musieli przejść chociażby przez Żleb Blatona, mokry i zimny…

Albo dziewczyna z lękiem wysokości schodząca ze Szpiglasowej Przełęczy. Trasa nie jest trudna, łańcuchy zdają się być tam tylko ze względu na popularność tego szlaku, łączącego Dolinę Pięciu Stawów Polskich z Morskim Okiem. Ekspozycja mała, takież więc i ryzyko ataku paniki. Trudno mi więc uwierzyć, żeby o swojej paraliżującej akrofobii dowiedziała się dopiero tam. A nawet jeżeli, to czemu nie zawróciła? Czemu facet, który z nią szedł i próbował dodać otuchy, nie zadecydował o zmianie planu, zawróceniu i udaniu się ceprostradą do Moka…?!

Bądźmy rozsądni w nierozsądku!!!

Przygody! To znaczy: nieprzyjemności, zburzony spokój, brak wygód… Przez takie rzeczy można się spóźnić na obiad!

Trudno się nie zgodzić z Bilbem. Przygody są bardzo nieprzyjemne. Żeby iść w góry trzeba wcześnie wstać, wziąć prowiant i dodatkową sztukę odzieży, jakby się pogoda zepsuła. W górach można zmarznąć i zawsze człowiek jest mokry — albo od deszczu, albo od potu. Po całym dniu człowiek ma tylko ochotę paść na łóżko, zostać przez kogoś wymasowany i zasnąć, obiecując sobie, że to ostatni dzień w górach.

Ale następnego dnia wstaje i wyrusza na jeszcze dłuższą, jeszcze trudniejszą, jeszcze bardziej męczącą trasę. Bo nigdzie kanapka z serem nie smakuje tak dobrze jak powyżej 2000 m n.p.m…

Bo tylko odrzuciwszy zdrowy rozsądek możemy zdobywać szczyty. Zarówno te fizyczne, jak i ten najważniejszy — zjednoczenie z Chrystusem w Eucharystii.

A droga wiedzie w przód i w przód
Chociaż zaczęła się tuż za progiem –
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią – tak jak mogę…
Skorymi stopy za nią w ślad –
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł…
A potem dokąd? – rzec nie mogę…