Postpentakostalna rozkminka…

Pięćdziesiątnica u krakowskich Franciszkanów.
Czuwanie mające już pewną tradycję i niezmienną formę: Nieszpory, Uwielbienie, Konferencja i Eucharystia. Tego roku jednak zachwyciło mnie wyjątkowo.

Od kilku lat u Franciszkanów organizowane są Franciszkańskie Warsztaty Muzyki Liturgicznej, z których narodziła się Franciszkańska Szkoła Muzyki i Liturgii. Super pomysłem było połączenie tychże warsztatów z czuwaniem pentakostalnym. Uczestnicząc w nich już od piątkowego popołudnia można było powoli i na spokojnie wchodzić w misterium Zesłania Ducha Świętego. Brzmi to bardzo pompatycznie, ale ciężko nazwać to inaczej, bo pomysł, że Bóg wchodzi sobie w konkretnego człowieka i tam pozostaje, nie oczekując w zamian nic poza „chcę”, jest dość absurdalny. Głównym celem tych warsztatów było oczywiście przygotowanie tych „liturgicznych” części czuwania, czyli Nieszporów i Eucharystii, ale wielokrotne czytanie i analizowanie tekstów biblijnych oraz starożytnych hymnów nie może nie zostawić śladów.

Jednak zachwyciłoby mnie całe to wydarzenie nawet gdybym nie uczestniczył w Warsztatach. Było bowiem bardzo katolickie i uwielbieniowe. Mówiąć „katolickie” nawiązuję bezpośrednio do krytycznego komentarza opublikowanego „na wydarzeniu” na facebooku przez jednego z uczestników: „(…)rok temu było bardziej nabożnie, dynamicznie, charyzmatycznie i zielonoświątkowo…” Z całym szacunkiem do mojego Brata w Chrystusie Panu, ale członek Kościoła Katolickiego nie powinien szukać „protestanckośći”. Celem uczestnictwa w takich wydarzeniach nie mogą być „fajerwerki i odloty”! Spiritus ubi vult spirat, nie potrzebuje do tego naszej decyzji:

Duchu Święty,

w nocy 14/15 maja 2016 u krakowskich Franciszkanów będzie event, na którym łaskawie pozwalamy Ci nas napełnić. Co więcej, gdy przychodzisz, daj wszystkim spoczynek i dar języków, bo jak tego nie ma, to znaczy, że nie przyszedłeś.

Z poważaniem,
zgromadzeni na Pięćdziesiątnicy

Na takie czuwania gromadzimy się, aby w szczególny sposób rozważyć wyżej wspomniane Misterium Zesłania Ducha Świętego, a także, a może głównie, żeby oddać chwałę Trójjedynemu Bogu i podziękować za najdoskonalszy ze wszystkich darów — Parakleta. (No, prawie najdoskonalszy, ale Zbawienie jest poza konkursem…)

Co więcej, mam wrażenie, że mała ilość widocznych znaków przyjścia Ducha świadczy tylko o dojrzałości wspólnoty. Dar języków otrzymujemy, gdy nie umiemy się modlić. Skoro nie było glosolaliów, to wniosek jest prosty — umiemy :).

Może niektórzy, jak ów autor krytycznego komentarza, uważają, że śpiewy wykonywane na Eucharystii nie były odpowiednie. Moim zdaniem nie były wystarczająco przygotowane, ale taki już urok schol warsztatowych, że śpiewają jak wyjdzie, co zresztą znowu przywołuje mi na myśl „Spiritus ubi vult spirat et vocem eius audis”. Ale na pewno wybór pieśni był bardzo słuszny.
Kościół Katolicki ma prawie 2000 lat. Już Ignacy Antiocheński, zmarły w 107r., w liście do Smyrny używa określenia Καθολικος, katolicki. W Credo wyznajemy, że jest to wciąż ten sam Kościół Apostołów (Εἰς μίαν, Ἁγίαν, Καθολικὴν καὶ Ἀποστολικὴν Ἐκκλησίαν/Et [in] unam, sanctam, catholicam et apostolicam Ecclesiam/w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół.), właściwym więc wydaje się używanie w modlitwie tekstów pochodzących z natchnienia Ducha przez wszystkie wieki Kościoła. Liturgia Mszy Świętej nie jest rzeczą błahą, a i wszystko w Kościele ma swój czas. Był czas spontanicznego wielbienia, po nim nadszedł czas, pięknej poprzez swą określoność, liturgii.
Tak, były pieśni po łacinie, która jest językiem niezrozumiałym dla przeciętnego zjadacza chleba. Rozumiem, że może to być problem, części stałe moim zdaniem powinien znać każdy, ale prawdą jest, że może komuś być trudno modlić się pieśniami, których tekstu nie rozumie. Ale jeżeli uważa tak ktoś, kto korzysta z Języków…

Duch wieje kędy chce, „natycha” do różnych rzeczy w różnych momentach. Znając Jego poczucie humoru robi to zapewne zawsze, tylko nie wtedy gdy się spodziewamy. Ale warto się z Nim zaprzyjaźnić, bo choćby nikogo przy Tobie nie było, On będzie zawsze i szepnie słówko pokrzepienia i rady prosto do serca.

photo3

I znowu z notki na blogu zrobił się wykład. Widać nie umiem pisać normalnie… ;)

2 myśli nt. „Postpentakostalna rozkminka…

  1. Zależy, co dla kogo znaczy „pisać normalnie” ;)
    Co do pieśni podczas Eucharystii – byłam zachwycona :) wprowadziły prawdziwie „święty klimat”, jeśli można tak to nazwać. W ogóle ostatnio przechodzę czas, w którym (nareszcie!) wcale nie czekam na Uwielbienie, wcale nie czekam na fajerwerki, tylko na Eucharystię właśnie i najbardziej wartościowa jest dla mnie po prostu świadomość, że On JEST. Niesamowite :)
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz