Oswoić obcą mowę

Języki obce są bardzo ważne w tych czasach.
Tak, wiem, żadna nowość, im więcej ich w cv, tym bardziej wartościowy na rynku pracy jesteś. Ale czy powinny one być rzeczywiście obce?

Ja swoją naukę angielskiego zacząłem w wieku 5 lat, kiedy całą rodziną wyjechaliśmy do USA. Trafiłem tam do zerówki w zwykłej publicznej szkole, gdzie w klasie na 26 osób było czworo białych i jedna żółta. Trafiłem do tej szkoły nie znając angielskiego praktycznie w ogóle. Mój ówczesny zasób słownictwa to „yes, no, what, sit down, stand up, hello, bye”. Po tym roku angielski stał się moim drugim językiem, mówiłem nim równie biegle jak polskim.

Nawiasem mówiąc, ciekawe jest to jak bez znajomości języka dzieci potrafią się zaprzyjaźnić i dogadać. Przecież pewnie z miesiąc zajęło mi opanowanie podstawowego słownictwa na tyle, żeby móc się jakkolwiek dogadać, a nie pamiętam, żebym czuł się odrzucony przez grupę. Dużo też dała mi ta różnorodność w kolorze skóry. Od zawsze przyzwyczajony byłem do ludzi innej rasy i swego czasu zazdrościłem nawet murzynkom, że na ich skórze lepiej wyglądają rysunki paznokciem. NoOneIsBornRacistOrSexist

Czytać uczyłem się zarówno na książkach z polskiego działu biblioteki uniwersyteckiej, jak i angielskich ze szkolnej biblioteki. Poza tym oglądałem kreskówki i programy dla dzieci w telewizji. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że w wieku sześciu lat byłem bilingual.

Po powrocie do Polski mój kontakt z angielskim niestety ograniczył się tylko do gier komputerowych i kilku książek przywiezionych z Ameryki. Jak na kilku-, a potem i kilkunastolatka umiałem angielski raczej dobrze. A raczej potrafiłem go dobrze używać. W podstawówce miałem niemiecki, więc przez 7 lat nie uczyłem się w ogóle angielskiego.
W gimnazjum test kwalifikujący napisałem bardzo dobrze, więc trafiłem do grupy bardziej zaawansowanej, o poziomie Upper Intermediate. I tu zaczął się problem. Ani trochę nie znałem gramatyki. Wszystko co mówiłem i pisałem, robiłem „na czuja”. Gdyby nie zadania z teorii gramatyki miałbym piątki, a tak to skończyłem gimnazjum z tróją z j. angielskiego. Egzamin Gimnazjalny natomiast, ponieważ polegał na rozumieniu, napisałem na 100%.
W liceum sytuacja się powtórzyła, na maturze rozszerzonej z zadań gramatycznych nie zdobyłem ani punkta. Na studia poszedłem na kierunek Mechatronics in English, potem wylądowałem na Electronics and Telecommunications. I wreszcie okazało się, że jednak umiem angielski. Ani wykłady, ani książki, ani egzaminy nie sprawiały mi problemu pod kątem języka.

Angielski jest dla mnie naturalny. Przez lata oglądałem filmy z polskimi napisami, potem z angielskimi, a teraz i od nich odchodzę. Póki co rozumiem tylko filmy amerykańskie, brytyjskie są wciąż za trudne, ale to kwestia czasu.

Języki innych narodów nie powinny być dla nas obce. Celem nauki języka jest go poznać, więc uczynić go swoim. Zaprzyjaźnić się z nim jak Mały Książe z Lisem, krok po kroku. Tak, mi łatwo mówić, bo zacząłem w tym wieku, bo byłem w Stanach etc, etc… Ale przecież większość rozpoczęła naukę angielskiego raptem trochę później niż ja. Wiek 7 lat, zamiast moich 5, też jest dobrym czasem. I nieważne, że było to kilka słówek na absurdalnie niskim poziomie. Po 12 latach, kiedy zdawaliśmy maturę, mieliśmy dokładnie takie same warunki.

Różnica między mną, a kimś kto mówi, że nie potrafi nauczyć się angielskiego jest prosta: ja podjąłem ryzyko i poszedłem na studia po angielsku. A będąc tam nie miałem innego wyjścia, jak zacząć rozumieć, dokładnie tak samo, jak 14 lat wcześniej, gdy trafiłem do Friendship Elementary School in Pittsburgh, PA.
Ale ważne jest, że nie zrozumiałbym znaczenia, gdybym nie usłyszał brzmienia. Bo żeby język oswoić trzeba mieć z nim kontakt, trzeba go słuchać.Oglądając film z polskimi napisami ciężko nauczyć się nowego słownictwa. Ale można nauczyć się brzmienia angielskiego, rozróżniania poszczególnych słów. A potem już tylko z górki, trzeba poznać ich znaczenie. I bum! Budzisz się pewnego dnia znając angielski.

Bo najlepszą metodą nauki języka jest czynić to jak dzieci. Słuchać tak długo, aż nie zrozumiesz i nie zaczniesz mówić. Włączyć internetowe radio, najlepiej stację nadającą wiadomości i rozmowy z gośćmi przez całą dobę i oswajać się z językiem podczas nauki, gotowania, sprzątania, pisania bloga etc. Potem znaleźć audiobooka i, mając tekst przed oczami, powtarzać po lektorze. Od pół roku obiecuję sobie, że będę tak robił z niemieckim. Może kiedyś w końcu zacznę, ważne, że metodę nauki wybrałem. :)