LEGO® toys build anything. Especially pride…

Klocki LEGO® są idealnym nauczycielem kreatywności. Już od 1932 r.

19 maja 2002 r. o godz. 10:30 po raz pierwszy w pełni uczestniczyłem w Eucharystii. Potem powrót do domu, obiad i tylko trochę od mszy mniej ważna część uroczystości – prezenty. Wśród nich, oprócz mitycznych „Pieniędzy z Komunii”, między innymi pudełko z zestawem LEGO® System #4794. Był to mój pierwszy własny zestaw, klocków miałem już bardzo dużo, ale były albo wspólne, albo otrzymane przez któreś z mojego rodzeństwa. Jak tylko mama pozwoliła mi odejść od stołu pobiegłem do swojego pokoju zobaczyć co to dokładnie za klocki są. Przejrzawszy dokładnie instrukcję zabrałem się do budowy i po kilku chwilach Podwodny Wóz Dowodzenia Drużyny Alpha był gotowy do akcji. W tej formie przetrwał pewnie jakiś tydzień stojąc na półce, bo potem nadeszła druga, dużo ciekawsza, faza zabawy nowymi klockami – budowa czegoś nowego, według własnego pomysłu, wykorzystując nowe części.

LEGO® rozwija kreatywność na dwa, albo nawet trzy, sposoby. Pierwszy, dużo bardziej oczywisty, to „dosłowny”. Mam na myśli budowanie domu dla rodziny złożonej z ludków z kilku zestawów, albo tajnej bazy Doktora Zło… Po wymieszaniu wszystkich zestawów budujemy po prostu to, co przyjdzie do głowy.

Drugim sposobem jest rozwijanie dodatkowo wyobraźni. Przykładowo z tzw. budowlanych klocków (to te niby-cegły :P) można zbudować coś na kształt pistoletu, mającego z nim równie wiele wspólnego co wygięty patyk. Albo zwierzątka, lalkę, samochód i statek kosmiczny… Tak naprawdę, z odrobiną wyobraźni, z budowlanych klocków można zrobić dosłownie wszystko.

Ostatnim sposobem, moim zdaniem najbardziej niezwykłym, jest wykorzystywanie LEGO® na co dzień, nie tylko do zabawy. Sam, swego czasu, z braku kamerki internetowej, zbudowałem z LEGO® Technic stelaż pozwalający położyć telefon na monitorze i, dzięki specjalnej aplikacji, używać go do wideorozmów. W internecie można znaleźć wiele takich właśnie niezwykłych codziennych zastosowań, jak na przykład LEGO® też wykorzystane do upiększenia miasta:
c9fbd37b9e8bf00e_legostreetart.xxxlarge_0

UWAGA!!! PONIŻEJ ZNAJDUJĄ SIĘ INFORMACJE ZDRADZAJĄCE FABUŁĘ I ZAKOŃCZENIE FILMU „LEGO® PRZYGODA”, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!!

Pierwszy pełnometrażowy film kinowy w wersji 3D, przedstawiający przygody postaci ze świata klocków LEGO. Opowiada historię Emmeta, zwyczajnej, niewychylającej się i zupełnie przeciętnej minifigurki LEGO, którą przypadkowo wzięto za bardzo niezwykłą postać, stanowiącą klucz do ocalenia całego świata. W ten sposób Emmet dołącza do niesamowitej drużyny, która ma do wykonania pełną przygód i niebezpieczeństw misję powstrzymania złowrogiego tyrana – misję, do której Emmet jest kompletnie i przezabawnie nieprzygotowany.

Tak filmweb opisuje film, więcej ogólników pisać nie będę. Chodzi mi bowiem o kilka cudownych motywów:

Klockowy Lord Biznes nie tylko ma podobną fryzurę, ale też mówi głosem ojca, właściciela całego świata z klocków, w którym dzieje się akcja. Obaj są wrogami kreatywności, wszystko ma być zbudowane zgodnie z instrukcją.

Ową niesamowitą drużynę (patrz opis) tworzą postaci, które nie miałyby szans się spotkać. Ale przecież świecie LEGO® nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Batman, Superman i Green Lantern współpracowali z Dumbledorem i Gandalfem albo piratami, średniowiecznymi rycerzami, a nawet Unikitty!!! <3

11808356384_93c6466b81

Czytając komentarze wyraźnie widać wyraźne dwa fronty. Tych, którzy film uważają za nudny i nieatrakcyjny i tych, którzy uważają go za arcydzieło. Ci drudzy to Ci, którzy od najmłodszych lat budowali z LEGO®, więc na ekranie zobaczyli spełnienie swoich dziecięcych marzeń – klocki ożyły!!! Ilość nawiązań do popularnych motywów jest niezwykła. Wspomnę o jednym, który ujął zapewne wiele osób. Kosmonauta z lat 80 ma kask pęknięty na dole – widok, który zna chyba każdy…

I ta końcówka, gdy do zabawy dopuszczona zostaje młodsza siostra. Ta przerażona mina Finna i zaskoczenie klockowych bohaterów, gdy nagle w świecie pojawiają się nowe wielkie istoty – klocki z planety DUPLO®… Majstersztyk!

Przesłanie filmu jest naprawdę piękne. Kreatywność jednoczy i pozwala pokonywać największe przeciwności, nawet klej do plastiku. :)

(Ale chaos panuje w tym wpisie… Jeżeli jednak, mimo to, udało Ci się tu dobrnąć, niniejszym przepraszam i obiecuję poprawę)

Turystyka górska — drapanie się tam, gdzie nie swędzi

Eucharystia i chodzenie po górach mają bardzo wiele wspólnego. I tu i tu, żeby dotrzeć do celu, trzeba odrzucić zdrowy rozsądek.

Taka była myśl przewodnia homilii o. Marcina Drąga na wysokości ok. 1900 m n.p.m. tuż obok czarnego szlaku wiodącego z Hali Gąsienicowej na Świnicką Przełęcz.

Pomysł chodzenia po górach jest w ogóle absurdalny. Zmęczy się człowiek, spoci, być może dozna jakiejś kontuzji, naciągnie jakiś mięsień, uderzy się albo podrapie o ostrą skałę… I po co? Dla widoków? Takich jak poniżej na przykład…

DSC_0280

Świstówka Roztocka, gdyby ktoś nie poznał…

Wiadomo, jak pogoda się uda to i widoki są przepiękne. Ale jak nie, to co? Nie iść? Zostać w Zakopanym i zostawić całą wypłatę na Krupówkach w zamian za kiczowatą ciupagę z napisem „Tatry 2015” i podrabiane oscypki z krowiego mleka? A może skorzystać, że właśnie w Zakopanem jest największy Reserved w Polsce? (Tak było rok temu, jeśli coś się zmieniło, to przepraszam.)

Oczywiście, że nie! Tatry są cudowne także we mgle. Albo i ulewie! Jedyne co trzeba zrobić, to odrzucić zdrowy rozsądek…

Trzeba odrzucić zdrowy rozsądek. Nikt rozsądny przy prognozach burzy nie pchałby się na Giewont. Nikt rozsądny nie szedłby dalej widząc jak leje i słysząc gdzieś w oddali grzmoty. Nikt rozsądny nie ufałby, że po wyjściu w wyższe partie pogoda będzie bardziej sprzyjająca…

Trzeba CAŁKOWICIE odrzucić zdrowy rozsądek. Bo nikt rozsądny nie łaziłby po chwilami gładkich skałach jako jedyną ochronę przed upadkiem w przepaść mając kawałek łańcucha przybitego gwoździem do skał. Trzeba być niespełna rozumu, żeby nie zawrócić gdy zaczyna padać deszcz i trasa staje się jeszcze bardziej śliska…

Trzeba odrzucić rozsądek. I uwierzyć. Uwierzyć w siebie, w swoje siły, swoje umiejętności, swoją silną wolę. Gdy nadchodzi kryzys trzeba zebrać się do kupy i osiągnąć wyznaczony cel.
Bo satysfakcja, gdy stoi się na jednym z najmniej osiągalnych szczytów w Polsce, na który weszło się na własnych nogach, mimo porywistego wiatru i śniegu (śnieg we wrześniu — rewelacja :D), jest nieporównywalna z niczym!

DSC_0418

Ale w odrzucaniu rozsądku też trzeba zachować rozsądek [sic!]. Mitycznych Szpilek na Giewoncie co prawda nie widziałem, ale para w adidaskach, wspinająca się na Świnicę, zjeżyła włos na karku. Na szczęście zachowali resztki rozumu, bo zawrócili gdy warunki się zepsuły. Ale nawet wtedy, z gołymi rękami i na gładkich podeszwach butów, musieli przejść chociażby przez Żleb Blatona, mokry i zimny…

Albo dziewczyna z lękiem wysokości schodząca ze Szpiglasowej Przełęczy. Trasa nie jest trudna, łańcuchy zdają się być tam tylko ze względu na popularność tego szlaku, łączącego Dolinę Pięciu Stawów Polskich z Morskim Okiem. Ekspozycja mała, takież więc i ryzyko ataku paniki. Trudno mi więc uwierzyć, żeby o swojej paraliżującej akrofobii dowiedziała się dopiero tam. A nawet jeżeli, to czemu nie zawróciła? Czemu facet, który z nią szedł i próbował dodać otuchy, nie zadecydował o zmianie planu, zawróceniu i udaniu się ceprostradą do Moka…?!

Bądźmy rozsądni w nierozsądku!!!

Przygody! To znaczy: nieprzyjemności, zburzony spokój, brak wygód… Przez takie rzeczy można się spóźnić na obiad!

Trudno się nie zgodzić z Bilbem. Przygody są bardzo nieprzyjemne. Żeby iść w góry trzeba wcześnie wstać, wziąć prowiant i dodatkową sztukę odzieży, jakby się pogoda zepsuła. W górach można zmarznąć i zawsze człowiek jest mokry — albo od deszczu, albo od potu. Po całym dniu człowiek ma tylko ochotę paść na łóżko, zostać przez kogoś wymasowany i zasnąć, obiecując sobie, że to ostatni dzień w górach.

Ale następnego dnia wstaje i wyrusza na jeszcze dłuższą, jeszcze trudniejszą, jeszcze bardziej męczącą trasę. Bo nigdzie kanapka z serem nie smakuje tak dobrze jak powyżej 2000 m n.p.m…

Bo tylko odrzuciwszy zdrowy rozsądek możemy zdobywać szczyty. Zarówno te fizyczne, jak i ten najważniejszy — zjednoczenie z Chrystusem w Eucharystii.

A droga wiedzie w przód i w przód
Chociaż zaczęła się tuż za progiem –
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią – tak jak mogę…
Skorymi stopy za nią w ślad –
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł…
A potem dokąd? – rzec nie mogę…