Czy to już dystopia…?

“In the year 2025, the best men don’t run for president, they run for their lives…” — Stephen King, The Running Man

Część pierwsza.

W części pierwszej pół żartem, pół serio potraktowałem mem, że 1984  miało być ostrzeżeniem, nie instrukcją. Absurdem byłoby twierdzić, że nad nami jest uprzywilejowana Wewnętrzna Partia, że jej przeciwnicy są ewaporowani. Miłość, namiętność czy przyjaźń nie są przecież zabronione, a od czasów Rewolucji Seksualnej są nawet stawiane jako cel i ideał wolności.

Podręczniki zwykle określają 1984 jako powieść antyutopijną. Ja umieściłbym ją raczej w połowie drogi między anty-, a dystopią. Nie jest czystą dystopią, bo struktura świata jest skoncentrowana na zapewnieniu „bezpieczeństwa” obywatelom za sprawą całkowitej i nieprzerwanej kontroli, jako odwrotność utopii. Jednak ku dystopijności skłania fakt, iż Orwell nie wyssał tego wszystkiego z palca, inspirował się faktycznymi założeniami ideologii Stalinowskiej.

Całe to moje rozważanie o dystopijności naszej rzeczywistości zrodziło się po obejrzeniu filmu Nerve. N3rv3 jest to internetowa gra w „Prawda czy Wyzwanie, tylko bez prawdy. Oglądający płacą by oglądać, Gracze grają by wygrać.” Gracze za pośrednictwem aplikacji mobilnej otrzymują wyzwania, za których wykonanie dostają nagrodę pieniężną. Jeśli odniesiesz porażkę, albo zrezygnujesz tracisz całą dotychczasową wygraną. Tylko ostatni na placu boju zatrzymuje pieniądze.
Wyzwania są różne, od „całuj się z obcym w kawiarni przez 5 sekund”, poprzez „zjedz kocią karmę”, aż do „półóż się na torach pod przejeżdżającym pociągiem”. Im wyzwanie trudniejsze i bardziej niebezpieczne, tym większa nagroda.

Film szokuje nie obrazami, przedstawionymi wydarzeniami, emocjonalnymi scenami. To taki ciekawe połączenie filmu dla nastolatków i thrillera. Szokuje tym, jak bardzo jest realistyczny. Gdyby ktoś powiedział mi o istnieniu takiej gry, nie zawahałbym się ani chwili i od razu bym uwierzył. Zresztą wydarzyło się to przecież, uwierzyłem. Pogłoski o Niebieskim Wielorybie pojawiły się marcu. Wszystkie portale powielały tego niusa, bez sprawdzenia źródeł. Cały świat uwierzył, że nastolatkowie są do tego zdolni.

N3rv3 ma jedną bardzo ważną cechę — nie ma dedykowanych serwerów, oparty jest na systemie peer-to-peer, każdy użytkownik udostępnia swój komputer/telefon/tablet jako ogniwo łańcucha. Co więcej, choć nie jest to wprost powiedziane, można śmiało przyjąć, że łączność oparta jest na sieci TOR. Informacje po drodze są wielokrotnie szyfrowane i deszyfrowane, przesyłane między wieloma urządzeniami, uniemożliwiając namierzenie zarówno nadawcy, jak i odbiorcy. Taka forma łączności zapewnia całkowitą anonimowość oglądającym. Mogą wyzwać kogoś, żeby za kilkadziesiąt tysięcy dolarów zastrzelił osobę spotkaną na ulicy i kryjąc się za nickiem nie czuć żadnej odpowiedzialności. Gorzej gdyby komuś udało się bazę danych użytkowników wykraść i ujawnić…

Wielki Brat patrzy. Nie przez teleekrany przymusowo umieszczone w każdym domu. Przez ekrany które z własnej nieprzymuszonej woli ze sobą nosimy. Nawet kamera w nich nie musi być ukryta, bo sami materiał dowodowy na swój temat tworzymy. Mechanizm rekomendacji w serwisie youtube.com działa na zasadzie szpiegowania. Cały ruch sieciowy jest rejestrowany, każdy obejrzany film jest dodawany do wirtualnej kartoteki, żeby dostarczyć content najlepiej spersonalizowany pod konkretnego użytkownika.

Spersonalizowane reklamy póki co są tylko w internecie. Przywykliśmy do nich, czasem są irytujące, gdy po zobaczeniu jednego (jednego!!!) produktu jego reklamy wyświetlają się przez cały kolejny tydzień. Warto tu wspomnieć samozaoranie pewnego mainstreamowego dziennikarza:

Zrzut ekranu (2)a.png

Co by jednak było gdyby na ulicach stały spersonalizowane wyświetlacze reklamowe?Kamera, program do rozpoznawania twarzy, połączenie z GoogleAds i tyle. Gdy developerzy powstałej w 2010 roku gry Mass Effect 2 umieścili na Cytadeli spersonalizowane reklamy, traktowali to pewnie jako sci-fi. Dzisiaj jest to kwestia zmiany regulaminu użytkowania google i tą wizję można zrealizować. Materiału fotograficznego w Internecie jest wystarczająco.

Żyjemy w przyszłości, nie ma co do tego wątpliwości. Co prawda nie korzystamy jeszcze z androidów (poza Androidem), ale sztuczna inteligencja jest bardzo zaawansowana. Siri i Alexa już bardzo sprawnie potrafią symulować człowieka, towarzystwa ubiezpieczeniowe posiadają automaty dzwoniące do klientów potrafiące reagować na „tak” i „nie”. Jeszcze chwila i scenariusz zakochania w programie komputerowym, jak w Her, będzie codziennością. Dłuższa chwila i androidy będzie ciężko odróżnić od człowieka, jak w Humans.
Prawa Robotów wg. Asimova, Langforda, Tildena są fikcją literacką. Ale niedługo będzie trzeba taki kodeks stworzyć na prawdę.

Czy osiągnęliśmy już poziom dystopii? Chyba nie. Ale musimy uważać, żeby Igrzysk Śmierci, Matrixa, Niezgodnej, Ghost in the Shell, 1984, Metropolis etc. nie traktować jak podręczników, ale jako ostrzeżenie.

Czy to kolejna komedia dla kretynów?

Nie znam nikogo kto nie słyszałby o American Pie.

Wiele osób widziało przynajmniej pierwszą część, żeby rzetelnie móc prowadzić krytykę. A nawet jeśli nie całą, to chociaż fragment. Wiele też widziało wszystkie 8 części. Tak, te filmy są prymitywne. Ale czy są tak głupie jak się powszechnie uważa?

Mówiąc „te filmy”, mam na myśli wszystkie określane jako teen sex comedy. „American Pie” 1-8, „To nie jest kolejna komedia dla kretynów”, „Do zaliczenia”, „Ale czad!”, „Supersamiec”, „Projekt X”, „Niecne Uczynki”, „Easy A”, „Eurotrip”, „Wredne dziewczyny”, „Sexdrive”, „Harold i Kumar”…
Masa filmów, w których głównym celem fabularnym jest przespać się z konkretną dziewczyną, przemienić się z szarej myszki w gorącego kociaka albo stracić dziewictwo przed balem maturalnym. „Porky’s” z 1982 r. zapoczątkował cały gatunek filmów ocenianych zwykle w okolicach 4-6/10.

„To nie jest kolejna komedia dla kretynów” w bardzo dobry sposób wyśmiewa cały gatunek. Jest dla tego gatunku jak „Straszny film” dla horrorów. Niesamowite jak sprawnie twórcom udało się upakować tyle motywów z popularnych filmów dla młodzieży w 90 minut filmu. Bal maturalny, przemiana z brzydkiego kaczątka w łabędzia, zakochanie w nieodpowiedniej osobie, obciachowe sceny i, najważniejsze, para dorodnych nagich piersi.

Grupą targetową są amerykańskie nastolatki. Zarówno te przeciętne, które dorosłe życie spędzą zarabiając średnią krajową, jak i te które zostaną prawnikami albo lekarzami. Bo każdy może się tam odnaleźć.
Jak można wywnioskować z powyższych słów, uważam, że te filmy powinny powstawać. Mają bowiem dużą wartość edukacyjną.

Zacznijmy od utraty dziewictwa przed balem maturalnym, będącym niejako magiczną granicą dorosłości. Niecne intrygi i plany są po prostu śmieszne. Po kilku seansach widz automatycznie koduje sobie, że wcale nie jest w kończeniu szkoły najważniejsze czy jesteś prawiczkiem, czy nie, ale czy masz przy sobie przyjaciół (ach, te głębokie morały w holywoodzie). Poza tym czy warte jest to tyle zachodu?

Motyw brzydkiego kaczątka zapewne pomógł niejednej niepodobającej się sobie dziewczynie w ujrzeniu swojego piękna. Może jakaś kujonka uświadomiła sobie, że wystarczy rozpuścić włosy i zrobić delikatny makijaż, a nagle facetom będzie się podobać. A wszystkim, które czują się uciskane przez plastiki pokazuje jakie są naprawdę. Że też mają niską samoocenę, bezskutecznie próbują zdobyć niedostępnych chłopaków, bez tony mejkapu wcale nie są tak atrakcyjne.

Teen sex comedy nie obędzie się też bez chociażby jednej pary gołych cycków. Czy to zdzirowatej koleżanki ze szkoły, czy przez dziurkę od klucza do damskiego prysznica, czy chociaż na ekranie telewizora w scenie oglądania filmu porno. Z jednej strony te mityczne cycki przyciągają oczywiście widownię, co swoją drogą w erze internetu jest fenomenem. Z drugiej jednak, przez to, że często jest to biust przeciętnej dziewczyny, pokazują, że nie tylko balony są atrakcyjne, że nawet jeśli jesteś chudą dziewczynką z ledwie zarysowanymi piersiami, to nie tylko nie jesteś jedyna, ale w żaden sposób nie obniża to twojej wartości.

W obciachowych scenach też potrafię znaleźć głębszy sens. Bo przecież od tego jest nastoletniość, żeby robić głupie obciachowe rzeczy. Bo po kilku latach wspomnienie tego nie przywoła ani grama wstydu, jedynie śmiech.

Pod warstewką kloacznych żartów, przesyconych aluzjami dialogów i parą dorodnych nagich piersi znajduje się przesłanie. Przesłanie, że nie seks jest najważniejszy, nie oceny, nie imprezy. Ale to, żeby za trzynaście lat, mając dzieci, pracę i problemy, spotkać się z przyjaciółmi na zjeździe absolwentów i móc z uśmiechem wspominać wspólne dorastanie.

tumblr_inline_munbg2PIFs1rf5nvc