Your one and only source into the scandalous lives of Manhattan’s elite.

Nie umiem rysować. Nigdy nie umiałem. Oceny z plastyki dostawałem za dobre chęci. Kiedy na dzień matki w 4(?) klasie mieliśmy narysować portret mamy, a one potem miały się odnaleźć, moja nie sprawiła mi zawodu i znalazła się od razu. Wiedziała, że ten nie przedstawiający najmniej wartości artystycznych obrazek jest mój.

Zawsze za to lubiłem pisać. No, to na co miałem ochotę.  Charakterystyki bohaterów lektur i streszczenia wydarzeń zawsze były pisane na kolanie. Za to rozprawki, opowiadania, listy… Jeszcze fajniejszą rzeczą były referaty na WOS w gimnazjum. Przez cztery semestry poprawiałem zagrożenie jedynką na piątkę. Przez cały semestr nie pisałem zadań, a jak pod koniec oddawałem wszystkie naraz, to były oceniane na celujący. :D W pamięć zapadł mi jeden, z końca trzeciej klasy, więc jeden z ostatnich. Był o przemocy w szkole. A dokładnie o bullyingu. Pierwotna ocena to było dst, bo „takie to jakieś bezpłciowe, wiem, że potrafisz napisać lepsze”. Broniłem się, że chciałem używać ładnego języka, nie wywoływać nikogo z nazwiska etc. a w odpowiedzi usłyszałem, że mam napisać to co uważam, a nie być poprawnym politycznie. Napisałem. Na szóstkę, jak zwykle :P. Na koniec roku nauczycielka życzyła mi, żebym został poważanym eseistą…

Esej… Ekstra forma wypowiedzi. Piszesz co chcesz, jakim stylem chcesz, wyrażasz swoje zdanie. A co najfajniejsze, w przeciwieństwie do rozprawki, nie musisz przytaczać argumentów — nie jest celem nikogo przekonać, tylko przedstawić swój punkt widzenia. Tak zresztą narodził się ten blog, mogę tu pisać co chcę, a jeśli ktoś się nie zgadza, to nie musi czytać… Brutalne, wiem, ale prawdziwe. Tak powinien działać internet. Flejmłorom mówimy stanowcze NIET!

Blogi w ciekawy sposób wyewoluowały z publicznych pamiętników nastolatek w miejsca przekazywania opinii. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że większość pisanych blogów ma wartość merytoryczną, a miejscem ekshibicjonizmu sieciowego nastolatek stały się vlogi na YouTube. Ale może tylko to moje wrażenie, bo w blogosferze nie spędzam dużo czasu, a na yt owszem… Niezależnie od tego czy mam rację, czy nie, wiele blogów i tak jest merytorycznych. Z drugiej strony po co publicznie o sobie mówić, jak tylko po to, żeby coś przekazać. Zdradzanie szczegółów swojej przeszłości albo teraźniejszości, nie mając na myśli morału, niekoniecznie nawet go formułując, jest dość dziwne…

Po chwili zastanowienia zmieniam trochę zdanie, blogi niekoniecznie wyewoluowały. Lepszym określeniem jest, że dojrzały. Wraz ze swymi twórcami. Przecież twórcy blogów to właśnie ci, którzy byli nastolatkami (albo u progu nastoletniości) wtedy, gdy zjawisko bloga się pojawiło. Pojawiły się fotoblogi, vlogi… Ale wszystkie mają ten sam cel — powiedzieć coś światu..

I know you love me. XOXO
Gossip Girl

Dodaj komentarz