A może „Mater Noster, qui es in cælis”..?

Jak przychodzi natchnienie, to głupio nie korzystać i nie pisać…

Mam siostrzeńca. Pięć miesięcy. I jeden dzień… Mała istotka, nie radząca sobie z niczym. Jedyne co potrafi, to wydać z siebie nieartykułowane dźwięki, próbując ciałem i oczami wskazać o co mu chodzi. Całkowicie uzależniony od matki. Czasami na chwilę ktoś inny może mu dotrzymać towarzystwa, ale wtedy i tak co chwilę szuka gdzieś przynajmniej głosu swojej mamy.

Piotruś, bo tak ma imię, ząbkuje już od ponad miesiąca. Wciąż stęka, jęczy i popłakuje. Gryzie wszystko co mu się nawinie do rączek, łącznie z tym kto aktualnie się z nim bawi albo go tuli. I mimo, że wszyscy w domu przywykli już do tych dźwięków, to nikt nie może przywyknąć do jego cierpienia. Bo jak można przywyknąć do cierpienia takiej małej niewinnej istotki?

Na pewno każda matka ma dość czasami swojego dziecka. Ma dość wstawania w nocy, dość pogryzionych piersi, braku chwili spokoju, śmierdzących kup, przesikanych na wylot śpioszków… Dość stękania, płaczu, pisków, jęków… Dość siedzenia w domu nie mając możliwości spędzenia czasu z przyjaciółkami na imprezie. Ale potem patrzy na niewinny uśmiech swojego dziecka i zapomina o tym wszystkim, bo wie, że dla niego zrobi wszystko.

W czasie trzęsień ziemi w Japonii wydarzyła się niezwykła historia. Kiedy trzęsienia ziemi ustały, ratownicy zaczęli odgruzowywać dom młodej kobiety. W trakcie akcji ratunkowej, udało im się dostać do jej ciała, które, jak się okazało, leżało w bardzo nienaturalnej i dziwnej pozycji. Kobieta klęczała, tak jakby przystępowała do modlitwy, była mocno pochylona do przodu, a swoimi ramionami obejmowała coś tak, jakby próbowała to schować. Spadający dach zmiażdżył jej głowę oraz plecy.

Ratownik prowadzący akcję próbował dostać się do ciała kobiety przez wąską szczelinę w ścianie. Myślał, że być może ona jeszcze żyje. Niestety, kiedy tylko dotknął jej ciała, okazało się, że jest sztywne i zimne. Nie było już nadziei, kobieta zmarła od rozległych obrażeń.

Kobiecie nie można było już w żaden sposób pomóc, więc ekipa miała przenieść się do kolejnego zawalonego budynku, aby go przeszukać. Zmarła kobieta nie dawała jednak spokoju prowadzącemu akcję. Miał on silne przeczucie, że coś jest nie tak, że jeszcze nie wszystko sprawdzone. Ponownie udał się więc do szczeliny w ścianie i próbował jak najgłębiej zbadać teren gruzowiska swoją ręką. Nagle, ile sił w płucach, krzyknął: „Dziecko! Tu jest dziecko!”

Cała ekipa współpracowała zgodnie i z wielką wytrwałością. Kawałek po kawałku usuwali odłamki domu, które upadły wokół kobiety. W końcu udało im się bezpiecznie dotrzeć do trzymiesięcznego niemowlaka owiniętego w kwiecisty kocyk. Matka użyła swojego ciała, aby osłonić dziecko i uratować je. Sama zaś dokonała poświęcenia i skazała się na pewną śmierć. Kiedy ratownik oddzielał dziecko od jego zmarłej matki, spało ono spokojnie.

Lekarz przyjechał na miejsce zdarzenia tak szybko, jak to było możliwe. Chcąc zbadać chłopca, rozsunął kocyk. Pod nim znajdował się telefon komórkowy, a na nim napisana notatka: „Jeśli uda ci się przeżyć, to pamiętaj, że cię kocham”.

Bóg nazwany jest Ojcem, bo żyjemy w patriarchalnej kulturze. Ale skoro stworzył człowieka na swój obraz to można nazywać Go i Matką. I właśnie jak Matka kocha swoje dzieci. U Ozeasza czytamy:

Rzucę się na nich
jak niedźwiedzica, kiedy straci młode,
rozerwę powłokę ich serca;
ciała ich pożrą psy,
a dziki zwierz rozerwie na strzępy. (Oz 13,8)

U Izajasza:

«Milczałem od długiego czasu,
w spokoju wstrzymywałem siebie,
teraz jakby rodząca zakrzyknę,
dyszeć będę z gniewu, zabraknie mi tchu. (Iz 42,14)

W psalmie Bóg porównywany jest do położnej:

Ty mnie zaiste wydobyłeś z matczynego łona;
Ty mnie czyniłeś bezpiecznym u piersi mej matki.
Tobie mnie poruczono przed urodzeniem,
Ty jesteś moim Bogiem od łona mojej matki. (Ps 22,10-11)

Bóg musi, w naszym pojmowaniu, mieć cechy uznawane za kobiece, bo inaczej określenie, że kobieta jest stworzona na Jego obraz (por. Rdz 1,27) byłoby nielogiczne.

Bóg umarł za nas, jak ta matka w Japonii za swoje dziecko. Umarł, bo nie mógł patrzeć na nasze cierpienie. Umarł, biorąc na siebie nasze winy, żebyśmy my mogli być niewinni. Bo „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.” (Mt 18,3). 

Bóg jeszcze w jednym jest jak matka, rozumie nasze gaworzenie. Nie umiemy mówić w Jego języku, w Jego obecności jesteśmy jak dziecko umiejące tylko wydawać dźwięki i machać nóżkami i rączkami. A on nas i tak rozumie i zaspokaja wszystkie nasze potrzeby.

 

Dodaj komentarz